środa, 12 lutego 2014

Rozdział Trzeci

Kłótnia


Brunetka oprzytomniała, była w skromnym domu... Sama... odrętwiała, reakcja mniej więcej jak po śmierci klinicznej. Leżała w ciemnym, zielonkawym śpiworze...
-gdzie ja jestem? Jak tu jestem?! Pamiętam tylko wodę, krew... CO SIĘ DO CHOLERY STAŁO?!!- Krzyknęła rozglądając się.
Usłyszała otwieranie drzwi, szybko zamknęła oczy, udając, że śpi.
*Co mam robić? Nie będę całe życie udawać, że śpię! Ten blondas pewnie sprzedał mnie jakimś cwelą... CHCĘ POŁOWĘ ŁUPU!* Pomyślała. W tym czasie tajemnicza postać wypakowała zakupy, zrobiła dwie kanapki z serem i przykucnęła.
-Nie udawaj, że śpisz, słyszałem twoje okrzyki - Mruknął.
Otworzyła oczy, widząc blondyna. To już trochę lepiej, on nie śmierdzi sake.
-Aaaa... To ty...
-Ale zaciesz.- Bruknął.
-Dzięki, powiesz mi proszę, co się stało?
Zamyślił się powracając do tamtego zdarzenia.
-Aaaa tak...Dziwna historia... Zabiłem cię...
-Pfff... aha... CO?!! - Warknęła, po czym szybko się uspokoiła.-A co dalej?
-Podbiegła do mnie rudowłosa kunoichi z konohy. Szła
-Rudowłosa kunoichi... to PRZECIEŻ MOJA SIOSTRA! A te jutsu... O nie! Ona nie żyje człowieku! JAK MOŻNA BYĆ TAK TĘPYM, BY NIE ZAUWAŻYĆ, ŻE NIE ODDYCHA! Too... to twoja wina! Nie wierzę... Ona nie żyje- Jęknęła przygnębiona, po czym spojrzała zawistnie na członka akatsuki - To twoja wina! Gdybyś się znikąd nie pojawił, wszystko było by w porządku! Nadal miałabym siostrę! Nadal pracowałabym po godzinach dla niej... To wszystko przez ciebie!
-A-ale...
-ZNIKAJ! Znikaj z mojego życia! Nie... Nie potrzebuję się!-Warknęła i wyrzuciła go za drzwi.
Zmarszczył czoło. Wyrzuciła go z domu, który był bo pewnej części jego - Właściciele wylecieli w powietrze. Oparł się o drewnianą ścianę. *Cholerny babsztyl, nawet jeśli facet nic nie zrobił ona i tak go z domu wyrzuci, yhym!* Pomyślał, robiąc kwaśną minę. Poczuł, jak włosy lepiły mu się do głowy, oraz jak przemokło mu ubranie.No tak, przecież płaszcz zostawił w środku. Spojrzał w niebo - Żadna błyskawica nie przecięła nieba, ani nie było słychać grzmotów. Najwyraźniej to był przelotny deszczyk. * Wredna baba, jeszcze mi za to zapłaci!Yhym!*. Mruknął coś pod nosem. W tym samym czasie brunetka leżała w śpiworze, tępo patrząc w sufit. Miała ochotę się rozpaść na kawałki i zniknąć. Łzy leciały z jej oczu strumieniami. Traci wszystko po kolei, najpierw rodzice, potem wujek, teraz Trube. Pewnie jeżeli wróci, straci zaufanie przyjaciół oraz siostry. Rozpięła zamek, ledwo wstała, mając problem z ruszaniem nogami. Powoli zawędrowała do łazienki i spojrzała w lustro. Rozniósł się dźwięk tłuczonego szkła, a po jej dłoni spłynęła krew.Nie była znana z myślenia, zanim coś zrobi., a teraz właśnie bezmyślnie uderzyła ręką o niewinne, powieszone, dość małe lusterko.
*Co się tam dzieje? Może powinienem sprawdzić?* Po chwili namysłu wparował do budynku. W łazience zastał Amboro, która usilnie walczyła z raną owijając sobie rękę papierem toaletowym.
-Jesteś Amboro, nie możesz użyć tych Słynnych łez, by zatrzymać krwawienie?
- Baka! Dopiero, co zaczęłam żyć! Przez jakiś czas nie będę mogła użyć chakry. Jest jedna rzecz, którą chce, byś dla mnie zrobił. Zaraz... Coś ty taki mokry?
-Na zewnątrz pada - Mruknął przymykając powieki - Co mam dla ciebie zrobić?
-Zaprowadź mnie do siedziby Akatsuki - Mruknęła stanowczym tonem.
-Moją misją była zabicie ciebie, un. Jak pójdziesz do lidera, to zabije nie tylko ciebie, ale mnie też. un!
-Heh, wy faceci wszystko komplikujecie, hmm!-Obróciła się do niego tyłem, marszcząc nos.
Do jej uszu dobiegł cichy huk, dopiero potem uświadomiła sobie, co się stało. Zrobiła się cała czerwona. Siedziała na kolanach Deidary, który jedną ręką ją obejmował, drugą zasłaniał usta, by nie mogła krzyczeć. Zmarszczyła brwi.
-Ćśśśśśśś....!-Wyszeptał zestresowany.
*Co ci znów chorego przyszło do głowy?* Pomyślała.
Po chwili zrozumiała zachowanie Dei'a, wraz z momentem, w którym usłyszała kroki i rozmowę. Drzwi się gwałtownie otwarły, oczom dwójki ukazał się siwowłosy chłopak z kosą.
-Oooo - Uśmiechnął się chytrze - Nasz Deidara się rozkręca!
-STUL PYSK!-Wrzasnął Duduś, akurat do ucha dziewczyny - Nie strasz mnie tak więcej, un!
Wziął rękę, która zasłaniałą jej usta i wsadził ją do kieszeni.
-Deidara...-Mruknęła obojętnym tonem - puszczaj, jeżeli nie chcesz wąchać kwiatków od spodu.
Puścił ją, wściekła złotooka stanęła obok Hidana, rozglądając się też zauważyła jego partnera - Kakuzu. Dwóch młodych mężczyzn rozpoczęło kłótnię, właściwie to o nic. Byle, by się pokłócić. Spojrzała na pozszywanego "dziada". *On jest normalny, przynajmniej trochę, tak?! No oczywiście, że nie. Całe Akasie są pełne idiotów... że też mi się idiota podoba, do jasnej cholery!*
-Hidan, za kogo ty się uważasz? JESTEŚ NIC NIE ZNACZĄCYM ZEREM! Un!
- Przynajmniej zerem, a nie minus jedynką!
-To nie miało sensu! Un!
-Właśnie, że miało! Jesteś za głupi by to zrozumieć!
-Wcale nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
 Westchnęła.
-Oni zawsze tak?-Zapytała, na co w odpowiedzi Kakuzu skinął głową - Człowieku, jak ty tu wytrzymu...
Brunetka dostała z pięści w policzek od Deidary, który najwidoczniej miał za cel Hidana, a nie ją. Upadła na ziemię, a z nosa poleciała jej krew.
- Jeżeli jeszcze raz do mnie podejdziesz, postaram się, by coś było pomiędzy nami. WYBUDUJĘ MUR!
-Ej, przepraszam! Un! To było niechcący! Un!
-Bo jeszcze uwierzę...
-Ja w tego debila celowałem - Wskazał na Hidana
- Taa.. Przynajmniej masz pretekst, zboczeńcu!
-Ja?! Zboczeńcem?! Weź się babo ogarnij! Un!
-Naprawdę?! Tak, ty JESTEŚ CHORYM NA GŁOWĘ ZBOCZEŃCEM!
- Nie!
- Ta, to może nie pamiętasz, co mi zrobiłeś w łazience?!
-Ja ci tylko usta zakryłem, żebyś była cicho! Ktoś wchodził do domu, a ja jestem przez ciebie wykończony psychicznie i nie będę się bił, un, ale jak dla ciebie jestem zboczeńcem to musiałaś się mocno uderzyć, jak spadałaś!
-A przez kogo spadałam?! No słucham!
- Wiesz co?! Ta kłótnia nie ma sensu! Un! Jesteś klasycznym babsztylem, uważasz, że zawsze masz rację! Un!
-A co, jest inaczej?! Zamknij się w końcu!
-Po moim trupie, ty zamknij jadaczkę!
-Su...
- Nie chciałeś tego powiedzieć... Nie chciałeś... ZDYCHAJ! - Warknęła groźnym tonem i kopnęła go... w krocze.
W jednej chwili parsknęła śmiechem, widząc, jak się zwija z bólu. To nie był jednak złośliwy śmiech, raczej zdezorientowany chichot. Spojrzał na nią zawistnie, jakby miał zamiar ją zabić.
- KONIEC! Nie mam do ciebie cierpliwości, idę po coś do jedzenie. Ty masz tu zostać, a Hidan będzie cię pilnował. UN!
Chciała dodać swoje cztery grosze, jednak on już zniknął, tak samo jak Kakuzu. Została tylko ona i wyznawca Jashin'a. Spojrzała na niego. Wyraźnie wiało od niej chłodem, zraziła się już do całego Akatsuki. Uświadomiła sobie, że ktoś, kim najwyraźniej się fascynowała jest totalnym idiotą, który woli swoje przekonania od wszystkiego innego. Nie czuła w tym momencie pozytywnych emocji, przynajmniej nie chciała. Pragnęła się komuś wypłakać, komuś zwierzyć, ale była sama. Sama jak palec, jedyna na tym małym świecie. Swoją szorstkością nabiła sobie tylko wrogów, którzy polowali na jej życie.
***
Deidara był już w osadzonej nieopodal wiosce, gdzie prawdopodobnie nie wiedzieli, co to jest organizacja Akatsuki. Na wszelki wypadek nie wziął płaszcza. Przechodził od sklepu do sklepu z jedzeniem, zajadając dango.
- Ja tej baby nie rozumiem, un!-Pomyślał o Kanade - Wchodzi z butami w moje życie- Całe życie byłem sam i nie chcę żadnych zmian! Ale ten babsztyl chce mi to wszystko zniszczyć. Jeżeli dołączy do Akatsuki, to będę jedną nogą w grobie, un. W tym świecie to tylko Sasori-sama jest normalny, hm!
Postanowił, że Hidan i Kanade zadowolą się samym anko-dango. Zatrzymał się przed drzwiami w budynku. Coś nie grało, co tak cicho? Obawiał się, że Hidan zrobił coś głupiego. Rozejrzał się, po czym upuścił zakupy. * Ja się zabiję... Nienawidzę jej jeszcze bardziej!*. Spojrzał na nią, w zaledwie krótką chwilę zdążyła zasnąć, spała w śpiworze, do którego sam ją jeszcze dzisiaj rano włożył. Westchnął, nie zdając sobie sprawy, z purpurowego koloru swojej twarzy. Ciągle był w nią wgapiony.
*Chwila... Ona też jest czerwona. Co jej się śni? A... A może...* Przykucnął i dotknął jej czoła *Ma gorączkę, pięknie! Hidan został ją, wiedząc, że ona się źle czuje, no pięknie po prostu, un!*

------------------------------------------------------
A więc tak - Na rozdział nie było czasu, musiałam się bratem opiekować .-.
Wiem, wiem, króciutkie...
Odpowiem na pytanie - Czego słucham? Kiedyś słuchałam dosłownie wszystkiego, teraz mam swoje upodobania, dokładnie to do Evanescence i trochę słucham Evanescence.
Za wszelakie błędy przepraszam - Właśnie dowiedziałam się, że mam dysleksję .-. Wcześniej było stwierdzenie, że byłam dwuręczna,  ale jako, iż umiem rysować i jeździć na rowerze dwuręczność została wykluczona ;u;
Mam nadzieję, że cię podobało :D

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział drugi

Śmierć

Brunetka leżała w łóżku, nie chciało jej się robić nic... Dręczyły ją sny, że węże po nią przyszły i chciały zjeść, a ona nie umiała wykonać żadnych technik, ze strachu... Ona panicznie się boi węży... W tym wężowego człowieka.
-Wstawaj!- Warknęła Asame, waląc młodszą siostrę chochlą po głowie.
-Ał! CO TY PO CHOLERĘ ROBISZ?! Chcesz mnie zabić?! Ja idę spać.. Obudź mnie o dwunastej- Kanade obróciła się na drugi bok.
-Ty sobie żarty robisz. Dla twojej wiadomości jest piętnasta.
-O w mordę!- Wstała niczym poparzona - Ona mnie zabije! Ona mnie zabije!
-Kto?
-No kto też by miał mnie zabić! Pani Tsunade! To potwór, nie kobieta! Obiecałam jej, że o trzynastej będę!
- Ty to masz problemy...
-Skończ z tą swoją ironią! Proszę! Zrób mi kanapkę!
-Kanapkę? A nie lepiej carry o smaku sera?
-A PO CO MI CARRY?! Chwila... O smaku sera?! To jest nie ludzkie!
-Aha... Carry jest na stole. Ja już spadam, mam misję!- Czarnowłosa zniknęła uradowana, zostawiając za sobą szary kłębek dymu.
-Cześć! No nie! Nienawidzę tej twojej techniki! Terach będę miała w pokoju pełno dymu... A ja tu nie wietrzę! Ale czemu ona zawsze ma po południu misję, a ja tak wcześnie?! Nie... Inne pytanie było by bardziej na miejscu... czemu ja zawsze się spóźniam?! Chyba za dużo książek przeczytałam z Kakashim! No ale.. Eldorado filtrujących było ciekawe... Nie powiem... - Histeryzowała, wyciągając z szafy swój strój.
Poszła z ubraniem do łazienki, w której okazjalnie obmyła twarz. Ubrała się. Powolnym krokiem poszła do kuchni, wolno wzięła się za carry o "nieludzkim" smaku. Nie śpieszyło jej się, pomyślała, że jeżeli ma zginąć, to najpierw musi się po delektować swoimi ostatnimi chwilami. Mimo wszystko jedzenie zjadła szybko, bo jak jej coś smakuje to je pośpiesznie. Zrezygnowana poszła do budynku, w którym mieszka hokage, a także ma tam gabinet. Biuro Hokage było akurat na przeciwko jej domku. Idąc po schodach, zmierzając do pokoju. Stanęła przed drzwiami i wzięła głęboki oddech, w momencie otwarcia drzwi  poleciał na nią szwadron nieprzyjemnych słówek. Zatkała uszy rękoma, co i tak nie zagłuszyło dobrze głosu.
-Skończyła pani już?
-Tak... A teraz misja... Kakashi i drużyna siódma czekają już przed bramą, ty masz do nich dołączyć.
-A po co to wszystko?
-Wyruszasz razem z nimi na misję ratunkową do suny. Gaara-Kazekage został porwany.
-Ok.. Ale po co drużyna Kakashiego? Nie ma jakieś bardziej odpowiedniej?
-Ruszaj już!
-A... No dobra, już nic - Sypnęła, wychodząc z gabinetu.
Powoli zeszła po schodach, a dalej to już pobiegła do bramy, gdzie zastała czytającego Kakashiego, śpiącego Naruto i wściekłą, Sakurę, która przywitała Amboro ciosem w twarz.
-Ał! Zachowuj się! Barani łbie!
-Tyy!
-No co? No co? Smarku?!
-Mogę o coś zapytać?-Spytał siwy junnin.
Odpowiedziała mu na to niezręczna cisza.
-A więc możemy już ruszać?
-Hai - Odpowiedziały chórem, mierząc się chłodnym wzrokiem.
Kunoichi widocznie nie przepadały za sobą, co było spowodowane tylko ich umiejętności.
Kanade ruszyła przodem, za to różowo włosa musiała jeszcze obudzić blondyna, który nie miał zamiaru się obudzić. Kaszalot też się nie śpieszył, choć brunetka machała chaotycznie rękami i wrzeszczała, że nie mają za dużo czasu. Po piętnastu minutach lenistwa w końcu przyśpieszyli!
***
Z czasem dołączyła do nich Temari, która wskazała najkrótsza drogę do swojej wioski. Po trzech dniach byli już na miejscu,poszli do szpitala, za to Kanade postanowiła sobie pospacerować po Sunie, znowu... Tak jak około sześć dni temu. Rozglądała się, budynki były co prawda malownicze, ale i straszne... Wszystkie takie same, łatwo się było by tu zgubić.
* Kto to mógł zrobić? Kto był na tyle silny, by móc złapać Kazekage?!! Czy sobie poradzę...  Czy sobie poradzimy?!! To było jak z odejściem Sasuke... Nie... To inaczej... Sasuke zawsze był najsilniejszy... Pokonał mnie... Ale widziałam go tylko raz... W drugim etapie egzaminu na chunnina... Przez tego smarka odpadłam! Ale to było... Mój mistrz w tedy też był zdrajcą, obdarował mnie... No tym, zawsze bolącym... Jeszcze się zemszczę! Od roku jestem junninem, nie tylko durną dziewczynką bez rodziny! Ale ty.... Ty blondwłosy panie... Ciągle mnie dręczysz! Daj  mi spokój! Jakiś pedzio z ślicznymi oczami... No nie! O czym ja myślę! No ja nie mogę!* Podczas swoich rozmyśleń zaczęła kopać w piasek i rozglądać się w prawo i w lewo. Nagle coś ukradło jej uwagę, podeszła do tego *Przecież to ślady walki...? No oczywiste, ale podobne cosie leżą wszędzie... To była walka na całą wioskę? A jasne...Atakując wioskę przeciwnik zmusił Gaarę do jej obrony, a najlepszym wyjściem obrony było by danie się złapać, w tedy by na wioskę nie nasuwały się dalsze ataki, dzięki czemu wioska była by bezpieczna... Ale Gaara? On by nie dał się tak szybko złapać... Ten koleś musi być naprawdę silny... Lub kolesiówna. Czy zwykła Amboro da sobie radę?!* Zwątpiła w swoje umiejętności, pewnie Sakura już skończyła swój zabieg, więc powolnym krokiem obrała sobie drogę powrotną, ale i tak ona już zgubiła. Widziała mimo wszystko dzieci, które mają rodziców... Strata ojca, matki, wujka... Tylko siostry jej zostały, będzie ich bronić do ostatnich kropli krwi. Za żadne skarby nie pozwoli im umrzeć. Nagle przed jej oczami ukazała się różowowłosa, która nie wyglądała w tym momencie, jakby pałała do niej nienawiścią. Wręcz przeciwnie! Miała na twarzy delikatny, miły uśmiech. *Za szybko ją skreśliłam*.
-Czas ruszać- Haruno wskazała drogę, jakby wiedziała, że brunetka się zgubiła.
- Dobrze... Sakura?
-Tak?
-Przepraszam...
-Niby za co?
-Zawsze byłam dla ciebie nie miła albo traktowałam jak powietrze... Uważałam się zawsze za wyższą ligę. No i pobiłam cię... Gdyby nie ja... Sasuke by... Za dużo powiedziałam - Spuściła głowę i pobiegła przez siebie, czuła tylko na sobie wzrok zaskoczonej dziewczyny, która pewnie nie widziała o co jej chodzi.
Ostatnie wydarzenia zmuszają władczynie łez do wyrozumiałości, ale też otwarcia się przed nowymi doznaniami. Podczas biegu potknęła się, co było skutkiem jej całowania ziemi.
-Cholera!-Warknęła, wstając.
Wypluła trochę krwi, nadziała się na ostrzejszy kamień, który cały wbił się w jej brzuch.
-Ka-na-de!- Wykrzyknęła medyczna, biegnąc w kierunku towarzyszki. Od razu zaczęła w jakiś sposób leczyć ranę - Będziesz żyła. To tylko kamień, choć ma niesamowity kształt sanbon.
-Dzięki.
-No już, wstajemy... Drużyna nas czeka.
-Yhym.
Kanade wstała i razem z Haruno udało się pod bramę, gdzie już powinien czekać siwy junnin i analfabeta. Była z nimi jeszcze starsza kobiera. Hakate, jako, iż mądrzejszy wytłumaczył sprawę - Musiał iść z nimi ktoś z piasku, a ta babcia chciała iść, więc nie mieli wyboru. Takie życie... No, a... więc wyruszyli. Dziewczyny jeszcze z czasem dowiedziały się, że jeszcze wyruszyła drużyna Gai'a, do której dołączyła Trube oraz, że siedlisko akatsuki jest niedaleko. Cała drużyna była pośpieszana co pięć minut, głównie przez naładowanego energią Naruto. Podróż zajęła im całe trzy godziny, po czym Amboro opadała z sił.
-To tutaj?-Spytała, widząc skałę zasłaniającą wejście do jaskini no i drużynę Gai'a.
-Na to wygląda - Powiedziała cicho Trube.
Siostry usiadły, w tym samym czasie Lee chciał zniszczyć barierę własną sił, lecz to na nic. Kaszalocik odkrył, że to bariera polegająca na ukrytych pięciu pieczęciach, które trzeba jednocześnie zerwać i uderzyć w głaz z ogromną siłą. Byakugan Nejiego tylko pomógł w odszukaniu pieczęci. Gdy drużyna Gai'a była już przy każdej Kakashi rozpoczął odliczanie. Trzy... Dwa... Jeden... Zero! Wszystkie pieczęcie zostały zerwane, a Haruno uderzyła w kamień z ogromną siłą, powodując jego zniszczenie. Team Siwy, razem z rodzeństwem weszła do środka i... Znajoma twarz.
-C-co?-Zamurowało ją, miała szeroko otwarte oczy, zszokowana wpatrywała się w blondyna- J-Jak?!
Upadła, miała wrażenie, jakby wszystko jej spadało na głowę, co spowodowało tylko szerszy uśmiech. Mimo, iż Uzumaki darł się wściekły, ona nie słyszała nic... Zamknęła się w własnym świecie... Dała się oszukać własnemu sercu. Zcisnęła dłoń, gdy zauważyła, że blądyn wsiada na ogromnego ptaka, który ma w pysku Gaarę, a za nim Kakashi wraz z Naruto.
-Idę z wami - Wyszeptała bardziej do siebie i zaczęł biec.
Była wypełniona negatywną energią, co tylko dodawało jej siły, jak i szybkości. Wyprzedziła chłopaków, zbliżając się do swojego najgorszego na świecie marzenia. Nawet nie spodziewałaby się, że on w tej chwili wyrzucił kazekage.
-Junchuuriku dziewięcioogoniastego zostawię sharinganowi, niech ma się czym cieszyć. Za to ty kochaniutka jesteś moim celem - Po tych słowach odleciał.
Kakashi nawet nie zdążył zatrzymać Amboro, która wyruszyła za zdrajcą. Siwowłosy już wszystko przejrzał. Blądyn na swoim glinianym rumaku zatrzymał się przy zapadlinie, czy jak to też nazwać. Klif? Nie.. To złe określenie. Wielka dziura! O! Druga... Wielka dziura w której ciągnie się nić rzeki. Mimo pozorów ona była bardzo głęboko. Kanade podbiegła do krawędzi. Dziwne, iż księżyc już pojawił się na niebie, czyżby aż tak późno się zjawili? Rozejrzała się,  on znikł. Ręka jej zaczęła się palić, a potem nagle zgasła, gdy zdała sobie sprawę, że jest w tym momencie bezsilna.
-Tak szybko wpadłaś w pułapkę?-Zapytał niebieskooki, stojąc cztery metry za nią.
Ona się obróciła, przy czym prawie spadła. Podeszła do niego krok. Ku mojemu własnemu zaskoczeniu zaczęła płakać.
- Tylko nie płacz. Raczej.... Zdychaj! - Zaśmiał się i rzucił w nią małymi pajączkami, a raczej w jej nogi.
One wybuchły, tak on rzucał najmniejszymi częściami arsenału.  Miał zabaweczkę, to co mu szkodzi? Dziwne było tylko to, że ona się nie broniła, nie robiła nic. Tylko stała ze spuszczoną głową, cała oparzona zaczęła się kiwać przez wybuchy. Spojrzał na nią trochę inaczej, przypomniało mu się, jak ona rumieniła się na jego widok, w tym momencie po raz pierwszy zaczął myśleć, czy jego misja ma sens? Gdy ostatnia bomba wybuchła ona prawie spadła, trzymała się rękami kruszącej się krawędzi. Cała z krwi, próbowała się wspiąć.
- Wiesz... M-może to absurdalnie brzmi... A.... a-ale kocham... Cię - Uśmiechnęła się, wiedziała, że teraz czyha na nią tylko śmierć...
Krawędź skruszyła się a ona spadła.. Słowa Kanade dotarły do niego. Chciał ją złapać, ale nie zdążył. Spojrzał na księżyc zadając sobie pytanie...

Jaki ma to sens?

---------------------------------------
 Od czego zacząć.... Zacznę od DZIĘKUJEEE! Serdeczne podziękowania dla Seiko Annetsu! Dałaś mi tyle siły no i weny swoimi komentarzami! Mam nadzieję, że rozdział nie jest zły, bo dał mi popalić.
A i jakby co to nie koniec...

niedziela, 22 września 2013

A więc tak

Mała przerwa, szukam weny ;__;
Której jest zdecydowanie za mało, tak się podjarałam "Konoha - Ohana", że aż straciłam całą wenę ;___;
Ale mam kotka, więc szybko ją odzyskam! xD
JA!

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział Pierwszy

Ulicami Suny


Przechadza się ulicami suny razem z siostrą pewna dziewczyna, której siostra - Trube zna sunę jak własną kieszeń. Miło im było, razem śmiały się, łazikowały po sklepach. Czyli tak jak w dni, kiedy nie miały misji. Przy niektórych miejscach prawie by się kłóciły, tylko, że Trube zawsze łagodzi sytuację, w przeciwieństwie do brunetki. Która nie ma nic przeciwko kłótnią. Ale ruda jest takim aniołkiem, brunetkę by nawet z piekła wywalili?. Zwie się Kanade Amboro, ale nie raz usłyszycie, jak do niej wołają "Harumi", "Yuuki" czy chyba najczęściej - "Hoshi". Czym jest? A raczej kim jest. Jest dziewczyną, przedstawicielką klanu Amboro z ciężkim dzieciństwem. Ale nie będę już przynudzać, bo między czasie zaśniecie...
- Idziemy do cukierni ? - Zapytała Trube wskazując palcem na cukiernię, akurat obok dziewczyn.
Spojrzała uważnie na cukiernię, przymrużyłam powieki z niewyraźną miną.
- Przecież dobrze wiesz, że jesteśmy na misji - Mruknęła.
-To według ciebie misja? Oprowadzanie cię po sunie? Aleś nam załatwiła -.-. No proszę! Jutro już wracamy a w cukierni jeszcze nie byłyśmy.
Otworzyła oczy i spojrzała na nią. A tak! Zapomniała, że siostrzyczka ma słabość do słodyczy. Ale słodkości nigdy za wiele( =^.^=). Uśmiechnęła się i wbiegła do cukierni, jeszcze przed nią krzycząc:
-Kto ostatni ten płaci!
I stanęła na samym środku cukierni. Trudno było uwierzyć, aż tyle słodkości? To musiała być jakaś nie byle jaka cukiernia. Trube weszła a Hoshi w tym czasie przeszukiwałam półki. Trube szybko dołączyła do siostry. Te cudowne, słodkie zapachy, widok drogocennej czekolady, ślinka leci na samą myśl. Wybrała trochę truskawek w czekoladzie (Kilogram >P). Ruda zaś za pantofelki z mlecznej i gorzkiej czekolady (Rozmiar 40 xD) i poszłyśmy do kasy. Oprócz tej łamliwej czekolady miały jeszcze kilka siatek z wcześniejszych zakupów. Koślawo doszyły do swojego mieszkanka. Położyły siaty na ziemi i złotooka od razu legła na wyrko, biorąc wcześniej otwarte chipsy do ręki. Ruda rozpakowała zakupy i zrzuciła starszą siostrę z łóżka.
-Ychhh... to, że na swoim łóżku jest bałagan, to nie znaczy, że możesz się kłaść na moim - Mruknęła, kiedy żyłka pulsowała jej na czole.
-A tak wgl, to gdzie moje łóżko?! O.O - Brunetka rozejrzała się, ale ani śladu.
-Pewnie przy twojej szafce.
-A gdzie moja szafka? O.O
-Pod tą stertą ubrań -.-
-A... dzięks - leniwym skokiem wyskoczyła z łóżka rudowłosej. Ubrania wyrzuciła na ziemię i położyła się we własnym.
-Ale mogłaś to schować - Rudowłosa westchnęła, kładąc się na swoim łóżku i dając jej truskawki w czekoladzie.
Puściła sobie TV i powoli delektowała się truskawkami. Zielonooka wzięła się za czytanie jakiejś mangi. Siostry były bardzo odmienne. Jedna z nich była wredna, chamska, ale głęboko w sobie była dobra, ale tylko dla nie licznych, czyli dla jej sióstr, ale z siostrami to też, tylko czasami. Druga była grzeczna, cicha, wyrozumiała, z niedoborem wiary w siebie. A trzecia i najstarsza, Asame zaś neutralna. Miały także całkowicie inne oczy, włosy, style, jednak zawsze się dogadały, magia! Przyjaźń między rodzeństwem jest czymś, czego nawet filozofowie nie rozumieją. Brunetka z niechęcią skończyła truskawki i wstała, podeszła do drzwi i uchyliła je.
-Idę n spacer - Mruknęła i wyszła, trzaskając drzwiami.
Zeszła ze schodów i wyszła z klatki schodowej. Przechodziła przez główną ulicę gdy nagle...
-Ałlł! Uważaj jak... - Spojrzała na niego, a raczej na chłopaka który w nią wpadł. Miał coś w sobie, co zauroczyło dziewczynę. On nic nie powiedział i pobiegł dalej. Biedna brunetka jak skamieniała, patrzyła jak tajemniczy nieznajomy odchodzi, że nawet nie zauważyła czerwonych chmur na jego czarnym płaszczu. Podrapała się po głowie i zamyśliła. 
*Co to było? Co się stało? A nic nie rozumiem, uderzył we mnie i w tedy... i w tedy... No wiadomo co! Spojrzałam na niego, nic więcej. Ale dziwne, nawet nie przeprosił, nawet nie mam mu tego za złe tylko, że miał ochraniacz, a przecież ninja zna kulture. Totalnie! Ych!! Nic nie rozumiem! Najpierw był tu... a potem tam... Wyglądał jak dziewczyna... noż cholera! Miał niebieskie oczy i czarny płaszcz, to wiem. Ciekawe, dokąd się tak śpieszył. Czemu ciągle był uśmiechnięty? Czemu tego nie da się zrozumieć! Noż....! Wali mnie to* Pośpiesznie wróciła do mieszkania, myślenie, zajęło jej nie lada pięć minut. Szybko weszła sapiąc.
-Tak szybko? Nawet dwadzieścia minut nie minęła, jak sobie robisz spacery, to zawsze robiłaś długie...
-To nie chodzi o mnie! Jakiś ćwok we mnie wpadł a nawet nie przeprosił! I on ma się na ninje?!!
-Czekaj! O co chodzi?
-No... no... no nie wiem! Ych... wali mnie to... wali mnie on... wali mnie wszystko! - Warknęła kopiąc w ścianę - Muszę się spakować.. Wracamy jutro rano.
-Dobrze, ty się spakuj ja czytam.
Westchnęła i zaczęła pakować ciuchy, chyba trochę z nimi przesadziła.
 *Czemu nie mogę przestać o tym myśleć? To jakieś przeznaczenie czy jakieś przesądy, czy ktoś chce, abym wybuchła?!! Bo zaraz chyba eksploduje ze złości. Zamiast starań lepiej zrobię... ymmmm.... emmm... nic. Tak będzie najlepiej*
Wzięła jedną mangę, która otworzyła się na stronie 201. Dziewczyna, trochę zaciekawiona przeczytała fragment.
*"Zauroczyć jest się łatwo. Wystarczy, że zobaczysz chłopaka, który ma ładny uśmiech. Jego charakter jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, że możecie się zaprzyjaźnić. Tylko kilka spojrzeń, gestów, spotkań, słów i zaczynasz patrzeć na Niego zupełnie inaczej. Na Jego widok przechodzą Cię dreszcze, zapamiętujesz każde słowo. Wszystko, co powie ma większą wartość od innych. To Jego głos chcesz usłyszeć,to Jego zapach sprawia, że tracisz kontrolę. Z nikim innym nie chcesz spędzać wieczorów. Nie ma godziny, w której byś o Nim nie myślała" Co to ma znaczyć? Jakieś romanse? To mnie nie interesuje! Najlepiej, jeśli zapomnę*
Jednak ona zapamiętała sobie te zdania. Coś w tym ją intrygowało. Skończyła pakowanie się i znów legła na łóżku, patrząc w sufit. Zanim się obejrzała, jej siostra zasnęła, pakowanie się jej zajęło dłużej, niż mogło się przypuszczać.
Zamknęła oczy i przez kilka godzin chciała zasnąć. Jednak nie umiała, wyciągnęła ze swojej walizki jakiś zeszyt i długopis, by dla zabicia nudy trochę sobie porysować. Tutaj znowu jest przeszkoda - Nie umiała nic wymyślić, nie miała weny. To już było męczące, próbowała robić wszystko, jednak nie była w stanie zrobić nic. Jej umysł nadal był w tamtym zdarzeniu. Utkwiła wzrokiem w wyłączonym telewizorze. Walcząc z nudą, rysowała nie patrząc na to, co robi. Kątem oka spojrzała na swoje bazgroły i od razu przedarła kartkę na pół. Wyszło jej serducho, duże, czarne, koślawe serducho. *Tu coś nie gra! Ja już się dowiem co! Ktoś mnie wciąga! Ja to wiem! Noż cholera! Cholera! Cholera! Co się dzieje? To genjutsu? Nieeeeee.... na pewno nie. To nie wiem, poddaje się. Przecież nie może mi się podobać, nawet go nie znam! To wszystko przez tą denną mangę, nawet ciekawa nie była*. Spojrzała na mangę, rozejrzała się i szybko zaczęła czytać od początku. Jej myśli... były kłamstwami. Dziewczyna pochłonięta swoimi "nudnymi romansidłami" nie zauważyła, która godzina jest na zegarku...

***


Brunetka wyszła z domu. Przechodziła prze główną ulicę suny gdy tu nagle zawyła z bólu i podniosła głos na osobę, która w nią w padła. Ona znowu jak posąg spojrzała na niego, a on spojrzał na nią poważnie i bez słowa odbiegł. Jak skamieniała patrzyła na miejsce, gdzie on przed chwilą stał, serce jej nagle przyśpieszyło... co? Jak? gdzie. Rozejrzała się poddenerwowana, co się stało? Chciała już na cały głos wykrzyczeć " Pomocy, nie wiem, co się dzieje!" lecz się powstrzymała, usiadła na środku i spojrzała w ziemię, zaczęła bazgrolić na piasku, linie, kółka. To coś przypominało smutną buźkę, która nie rozumie nic. Szczerze, było to męczące. gotowało się w niej. Wciąż widziała jego twarz i nie wiedziała, co począć... z jej ust zaczęła lecieć krew z ust i widziała wszystkie smutne obrazy z młodszych lat. Łzy leciały strumieniami, czuła ten sam ból...
-Nieee!!!!!!!!!!!!!! - Krzyknęła, przy czym sama obudziła się własnym krzykiem, wstała i rozejrzała się. W lewo, jest ściana, jest dobrze. W prawo - Jest telewizor, nie ma nikogo. Do przodu, drzwi i już nie śpiąca Trube, do tyłu, ściana i okno, dotknęła swojej spoconej twarzy lewą ręką, a po chwili brzucha. Odetchnęła z ulgą.
-Kana...? - Zaczęła ospała rudowłosa - Co się... stało...?
Spojrzała na nią z wystraszonym wzrokiem, cicho sapiąc.
- N - nic, tylko zły... sen. Śpij dalej, ja też już idę - Wysapała, położyła się znów i przykryła kołdrą, przymknęła powieki i odpłynęła do krainy snów.


***


-Halo, Kana, czas wstawać - Powiedziała delikatnie ruda i delikatnie szturchnęła śpiącą siostrą.
-Spadaj pasożycie! Ja tutaj spróbuje spać - Mruknęła rzucając w siostrę poduszką.
-Wiesz, że musimy wracać...
-Spadaj krasnalu! Ja nie wstaje, przywołaj te swoje kundle i zostaw mnie w spokoju!
- To nie kundle tylko wilki, ale dobra, zostawiam cię, bo to nie mi Tsunade da popalić.
-Już wstaje- Ledwo co wyszła z łóżka i założyła czarne sandały. Wzięła ciuchy z szafki i poszła się przebierać i uporządkować do łazienki. Ruda uśmiechnęła się i podrapała po szyi.
- Łatwo poszło, czyli to znaczy, że moja siostrzyczka boi się Tsunade? Wooowwww.... Nie spodziewałabym się. Teraz się spakuje, zanim ona wyjdzie z łazienki to będzie już szósta - Ruda spojrzała na zegarek, który wykazywał czwartą nad ranem. Zaczęła się pakować, gwiżdżąc.


***


Tak jak przewidziała Trube, przesiadka Kanade w łaziance trwała aż o szóstej rano. Dziewczyny spakowane wzięły walizki do rąk i wyszły z budynku. Zaczęły iść przez główną "dróżkę" wioski.
-A tak w ogóle, to kiedy przywołasz te kundle?-Warknęła złotooka.
-To nie są kundle, wszystkie mają imiona.
-Jakie?
- Kuroki, shiroki, azayakanaki, akaki, midoriki, aoki.
-Aha... nie słuchałam
-I po co gadałam  _ _'
-Bo lubisz ^^
-Nie, nie lubię...
-To, kiedy przywołasz te ku... ki.... kundlowate coś tam?
-To są wilki! A przywołam je poza wioską.
-To czemu się nie teleportujemy?!!
-Bo nie możemy marnować chakry,zaraz jak wrócimy to mamy zadania.
-Achhh... Jak ja to kocham! -_-
-Trzeba było nie zostawać ninja, wiesz, że to twoje obowiązki.
-Moja siostrzyczko, jak zawsze mnie męczysz swoim mądrowaniem!
-Aaaa... przepraszam....
-Ale za o cię lovciam ^^
-Co? O.O
-Jajco liliputku!
-Nie nazywaj mnie tak, wiesz, że sobie tego nie życzę! Jestem młodsza tylko o 10 miesięcy!
I cisza... siostry zmierzyły się złym wzrokiem i szły przed siebie, jakby "obrażone".Nawet nie myśląc o tym, aby się pogodzić. Często tak się działo, przez co siostrzyczki umieją się do siebie zbliżyć. Kłótnia czy obrażenie się w przypadku siostrzyczek pozwala im to wyrazić swoje zdanie, bo inaczej zdanie drugiej nie było by brane pod uwagę.


***


Wyszły już po za obrzeża wioski, rudowłosa przywołała wilczki, które ciągnęły za sobą taki jakby wóz czterokooły,  brązowowłosa pałała nienawiścią do przywołanych wilków. Nie tylko z faktu, że woli koty, ale i z ważnej rzeczy - Szóstka psów, należała do matki Amboro. Jedyna Kanade nienawidziła swojej matki, bo popełniła samobójstwo, gdyż kłamstwa jej wypadły z pod kontroli. Trube często powtarza o dziesięć miesięcy starszej siostrze, że ona też tak skończy, bo też jest zakłamana. To jest najczęstszy temat kłótni sióstr. Dziewczyny dały swoje bagaże do wozu. Złotooka położyła się na walizkach i przymknęła oczy, wachlując się delikatnie wachlarzem. Druga usiadła obok i wyciągnęła gazetę, aby sobie poczytać.

-Ile wgl będziemy jechać?
-Te wilki są szybsze niż człowiek, zakładam, że bez przerw jakieś półtora dnia.
-Pfff... za długo.
- A co myślałaś? To też tylko wilki, nie możemy ich narazić na niebezpieczeństwo  No dalej, ruszać - Uśmiechnęła się, a wilki ruszyły przed siebie.
-A niech zdychają - Brunetka mruknęła i odwróciła się na drugi bok.
-Przestań! To, że to były psy mamy to nie znaczy, że możesz je tak traktować. Dlaczego ty tak jej nienawidzisz? Zrobiła dla nas tyle dobrego!
-Ciekawe co? Zostawiła nas?
-Ach koniec tematu. Jesteś nie wyrozumiała, wredna i chciwa! 
-Taa... jasne - Mruknęła.
Pozostały czas, siostry poświęciły na kłótni, Trube pomyliła się w obliczeniach, podróż trwała dwa i pół dnia. Nie za wielka różnica. Kiedy wróciły do domu trzecia siostra - Asame musiała walnąć każdą z sióstr, aby się uspokoiły.

***


Kanade weszła do swojego pokoju, rozejrzała się i zaczęła piszczeć. Otworzyła szeroko oczy, nie wiadomo czy ze strachu czy ze zdumienia. Ruda i czarna podbiegł do nie zestresowane. "Co znowu jej się stało?". Podbiegły do niej, rudowłosa stwierdziła, że nie potrzebnie było przychodzić i poszła sobie, musiała jeszcze zawiadomić Tsunade o powrocie z misji, a czarnowłosa zaczęła gotować się ze złości.

-Co znowu się stało?!!! - Warknęła niebieskooka.
Brunetka zmierzyła ją wzrokiem i wskazała palcem na swój pokój.
-Co za beszczel mógł mi to zrobić?!! - Mruknęła - Jak ja teraz znajdę te wszystkie rzeczy?!! >:(
-Co? - Mruknęła zażenowana - Tylko tutaj posprzątałam, a tak przy okazji, twoje kupki ubrań zaczęły się ruszać, tylko zrobiłam ci przysługę.
-Achh... spadaj! - Mruknęła i zamknęła drzwi przed siostrą, od razu przewróciła się na łóżko twarzą w poduszkę. Miała ochotę po prostu zniknąć. * Bosz... nie dadzą mi normalnie żyć! To mój bród, niech się nie interesują. Ychhh! Świat jest taki... dziwny! Same bałwany go zamieszkują. Mam siostry idiotki, kolegów półgłówków, koleżanki wariatki i jeszcze jakiś ciota przewraca mi w głowie! Czy to oznacza, że jestem na tym świecie sama? Mnie do niczego przydzielić nie można. Ten ciota. Nawet go nie znam, to dla czego nie mogę przestać o nim myśleć. Czy aż tak mnie ten świat chce wykończyć, że aż przyczynia się do załamania psychicznego? Chciałabym zdechnąć jak ten pies. Stop, co ja myślę, Kanade! Weź się w garść!*. Westchnęła i ścisnęła pięść. Odwróciła się brzuchem do góry i wyskoczyła z łóżka. Ogarnęła swoją fryzurę i założyła bluzę. Jej ponura mina zamieniła się w uśmiech od ucha do ucha. Podeszła do swojej szafki i otworzyła ją, na jej zaskoczeniu, nie musiała kopać w innych rzeczach, aby znaleźć pewną listę. Listę zadań. Zamknęła szafkę i zaczęła po cichu czytać. *A więc, pierwsze, co muszę zrobić dziś to wyprowadzić psy. Niech to... Mam nadzieję, że Kakashi jest na misji*. I wyszła z domu. Przechodziła od domu do domu, od których zabierała psy na spacer. Niestety - Kakashi nie był na misji, więc musiała wyprowadzić wszystkie ninkeny. Wyprowadziła też trzech braci Haimaru - Psy Hany Inuzuka. Dzisiaj miała wyjątkowo dużo pracy, więc nie mogła ich wyprowadzać. Były jeszcze inne psy, jakieś owczarki i mops i dwa psie mopy. Z wszystkimi poszła na plażę. Psy przywiązała do drzewa a ona sama położyła się na ręczniku w słońcu, mając na głowie czapkę z daszkiem i czytając gazetę. Co chwilę zerkała na psy i liczyła ile ich jest. Kto wie, może jeden został zjedzony przez drugiego, albo uciekł. Śmiała się, przyglądała się ludziom i jeszcze raz się śmiała, ale tym razem z nich. U każdego szukała minusu, z którego można się śmiać. Wiedziała, że sama ma minusy z których można płakać. Potem odprowadziła psy do właścicieli, wzięła swoją zasługę i poszła do biblioteki, gdzie też sobie dorabia. Drze się na ludzi, żeby to oni byli cicho. Brunetka siedziała, opierając się łokciem o ladę, co chwila uderzała cicho, rytmicznie o ławkę długopisem. Nie zwracała uwagi na to, że jest w pracy, czy na te tłumy. Całe minuty wpatrywała się w jeden ruchomy punkt, kryjąc najszczerszy uśmiech. Bo przecież trzeba grać. On znowu tu był, tym razem bez czarnego płaszcza w jakieś wzorki. Złotooka nie mogła uwierzyć. Serce biło jej szybciej, miała ochotę jednocześnie podejść i zagadać, jak i zapaść się pod ziemie. Nutka wątpliwości. *To znowu on. Może podejdę... nie, co jeśli powiem coś głupiego? Nie mogę nie mogę, ale... no... echh! Wali mnie to! Nie nie mogę. Niestety, nie.* Posmutniała. Nie wiedziała, co się z nią dzieje, tak bardzo chciała, ale się bała. *Czy to jestem ja? Nie, to jestem ja. Ale ja się nie boję, albo boję... No nie! Wali mnie wszystkie, nie zrobię nic*. Kolejne 45 minut swojej zmiany stukała długopisem o blat, nawet nie zaważyła, że jakiś koleś chciał wypożyczyć książkę, albo, że kilka dzieciaków w sektorze 8 się kłóciło. Jej zmiana momentalnie się skończyła, smutna wzięła dwie swoje książki i poszła do domu, zmieniając się z zmienniczką. Słyszała za sobą kroki, ale nie przejmowała się, nie interesowało ją to, po prostu się bała, była zdenerwowana. Ciągle zadawała sobie pytanie "Co się dzieje?" Ale jak na złość nie dostała odpowiedzi. Idąc, skupiła się na swoich sandałach, na swoich czarnych, wygodnych sandałach. Szybko doszła do swojego domu, weszła przez drzwi i szybko, wręcz energicznie je zamknęła. Usiadła na półce obok drzwi.
-Trube, możesz mi przynieść kawę?
-Jasne - Uśmiechnęła się rudowłosa, stojąca w kuchni - Dużo mleka?
-Tak, baardzo dużo!
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, co zaskoczyło dziewczynę, co prawda, nie było późno, ale do dziewczyn nikt nie pukał, nikt nie przychodził. One same wychodziły, może szczęśliwie na kogoś wpadną?. Brunetka otworzyła drzwi. Zobaczyła sylwetkę chłopaka swoich marzeń, tego, który skradł jej serce. Teraz miała odpowiedz na pytanie, dlaczego słyszała, że ktoś za nią idzie. Blondyn miał w ręce jedną z książek brunetki, której ona zapomniała.
-Hej... - Zaskoczona zmierzyła go wzrokiem, tak, to był on.
-Hej... zapomniałaś książki - Uśmiechnął się i wręczył jej książkę. Poszedł sobie mówiąc na pożegnanie - Cześć.
Dziewczyna przytuliła mocno książkę. Zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami, zrobiła się czerwona, bardzo czerwona, niczym dojrzały burak. Wgapiła się w lampę. Uśmiechnięta niesamowicie szeroko.
-Halo! - Dała jej z liścia Asame, na przebudzenie - Co jest?
Ona nie wyraźnie słyszała, za chwile jej twarz nabrała zwykłego koloru, a uśmiech znikąd znikł.
-Aaa... nic - Mruknęła patrząc w ziemię. Poszła do swojego pokoju, gdzie już była stygnąca kawa. Położyła książki na miejsce i wzięła kawę, położyła się, powoli pijąc.
-A było tak pięknie.. mam nadzieję, że jeszcze kiedyś go spotkam  Trudno mi jest to powiedzieć... Ale chciałabym... Widzieć radość w Jego oczach - zawsze, gdy będę obok, Chciałabym... Aby Jego pocałunek był słodszy ni czekolada, Chciałabym... Aby moje serce biło mocniej w Jego obecności, Chciałabym... Czuć się przy nim swobodnie i jednocześnie wyjątkowo, Chciałabym... Trzymać go za rękę każdego dnia, Chciałabym... w jego obecności odczuwać harmonię i spokój. Chciałabym... żyć z myślą, że on o mnie myśli. Chciałabym... Czuć smutek zawsze, gdy będę musiała go opuścić. Chciałabym.. Mieć Go za największego przyjaciela, Chciałabym... Aby zastąpił mi wszystko inne, Chciałabym... Móc wiedzieć ze On czuje się przy mnie tak samo jak ja przy Nim, Chciałabym... Aby to uczucie było szczere i prawdziwe, Chciałabym... Wiedzieć ze będzie tak do końca, Chciałabym... Żeby był przy mnie...


Teraz postaram się nie kryć uczuć...


wtorek, 3 września 2013

Zmiany

Teraz będą przeprowadzone całkowite zmiany bloga, mniej więcej od nośnie Kanade - Ona nie dołączy do akatsuki. Jednak się zakocha w kimś z akasi(Deidara xP) i nie będzie wiedziała co począć... Wiele rzeczy będzie musiała przeżyć, póki nie wyjdzie na prostą drogę...

sobota, 24 sierpnia 2013

03. "Wali mnie to"

Jest 6 rano, zebranie w salonie. Każdy sobie siedzi pełen Energi, a Hoshi walczy ze snem. Dziś wyjątkowo ubrała się na żółto-fioletowo plus ochraniacz konohy. Lider krążył niespokojny.
-Dzisiaj mamy napięty grafik-Oświadczył Pein- Kiriko i Yuri idą do lwa-gakure. Macie odnaleźć gang  "Denryoku sonshitsu". Tam znajdziecie mężczyznę ze znamieniem na ramieniu w kształcie skorpiona. Macie od niego zebrać informacje na temat tego gangu, jeżeli coś będzie nie pasować macie zabić wszystkich jego członków, Zrozumiano?-Dziewczyny potaknęły, on podał im ważne papiery - Tutaj macie szczegóły. Dzisiaj wyjątkowo Itachi, Kisame, Kakazu i Hidan mają iść w czwórkę do Konoha-gakure. Z tajnego laboratorium macie wykraść dane. Sasori i Hoshi macie iść na zwiady do kraju śniegu. Macie się dowiedzieć coś o kobiecie zwanej "Riine Hakate" a potem zabić. Deidara i Tobi mają posprzątać całą siedzibę!-Mruknął poddenerwowany i podał całej reszcie dokumenty z ich sprawami.
-Coś ty taki nerwowy?-Zapytała brunetka, kiedy lider posłał jej mordercze spojrzenie, aż ciarki przeszły jej po plecach - Już się nie odzywam -_-
-Hoshi...-Spojrzał na papiery- Riine jest świetną Kunoichi, potrafi każdego oma motać. Ma kilka strażników.
-Spoko, mnie nie oma mota, nie jestem facetem aby ekscytować się byle babsztylem-Mruknęła, po chwili spojrzała na niezadowolonego Deidarę - Dei...
-Czego?-Prychnął, wściekły, że akurat on ma sprzątać.
-Pamiętaj aby dokładnie wyszorować kuwetę Emine... Wczoraj zjadła coś nie zdrowego i miała rozwolnienie.
-Ychym-i poszedł sobie.
Brunetka jeszcze raz zerknęła na papiery, wstała i uderzyła pięścią we własną dłoń.*To będzie proste!*
-Sasori, Emine, idziemy!-Krzyknęła i założyła pierścień oraz płaszcz akatsuki. Wyszli z siedziby...
*~*~*~*~*~*~*
Idą już jakąś godzinę, zatrzymali się pod drzewem wiśniowym. Dziewczyna się przewróciła na trawę a lalka mogła by tak iść bez przerwy. Kot sobie usiadł i spojrzał na wszystkich dziwacznie. Przecież mogli kotkę poprosić to by byli tak jakieś pół godziny temu, dla kotki ludzie to głupki i jak tu się dziwić.
-Pro-pro-szę, chw-wi-ila przerwy-Wydusiła zasapana dziewczyna.
-No OK- Uśmiechnął się skorpion pełen "energii"..
Dziewczyna z torby wyciągnęła kilka bułek, jedną dała kotce. Skorpion sobie odmówił,  nie była mu potrzebna. Zjadła ze smakiem i ledwo co wstała. Lalka spojrzał na Hoshi a ona na niego - potaknęli miejąc nadzieję, że mają tą samą myśl - Ktoś ich śledzi. Wokół nich rozchodziły się szelesty, w krzakach błysnął ochraniacz. Dziewczyna uśmiechnęła się złowieszczo i wyszeptała:
-Ja się nimi zajmę, ty idź-Mruknęła z uśmiechem. Lalka potaknęła i pobiegła, a za nim kotka.
Dziewczyna wyciągała z torby kuleczkę na sznurku, były to takie jakby wielkie "Korale" Tylko, że na samym końcu był Kunai z trucizną. Brunetka pomachała tym jak lassem i rzuciła. W krzakach było słychać Syk, chłopięcy? Nom, jakiegoś dwunasto/trzynasto latka. Ona podeszła i spojrzała na małego szatyna.
-Wiesz, że to nie ładnie śledzić?-Mruknęła i zmierzyła go lodowatym wzrokiem.
-Jesteście akatsuki! Wy zabiliście mojego tatę! Wydam was wiosce i zemszczę się za tatę!-Krzyknął.
-Na serio? Taki krasnal ma zamiar nas zniszczyć? I to, że twój tata nie żyje to nie nasza sprawka. To jego wina, że plątał się pod nogami!
-To dlaczego cała reszta rodziny też?!-Krzyknął uaktywniając Sharingan.
-Sharingan? Ale czekaj! To nie my! To ktoś, kto w tedy nie należał do akatsuki!
Chłopiec zaczął płakać, nie tyle z bólu po truciźnie co smutku, że jest sam. Dziewczyna spojrzała na niego ze smutkiem i usiadła obok, wie jak to jest bez rodziny, tylko, że on na pewno nie miał tak źle. Kunoichi za pomocą medycznych zdolności wzięła się za jego ramię, gdzie był wkuty kunai.
-A-a-a-ale... t-ty-ty...
-Spokojnie.
-Ty nie jesteś zła, więc czemu jesteś w akatsuki.
-Aby ratować czyjeś życie uciekłam z od klanu. Uznali to za zdradę a ja tylko chciałam zdobyć lek. Nie mogłam patrzeć, jak ważna dla mnie osoba leży w śpiączce a ja nic nie mogę zrobić i może dla tego, że jestem zła.
-Ale ty nie jesteś, gdybyś była zła, byś mnie zabiła lub zostawiła, żebym umarł.
-Ludzie robią wielkie dziwactwa bez powodu. A ty, jesteś podobny do mnie.
-Co?
-Kiedy byłam mała rodzice umarli, a ja zamieszkałam z wujkiem w kraju fal. Wujek później też umarł na zawał, gdy dowiedział się o czymś. Zostałam sama, musiałam kraść, atakować, grzeszyć.-Skończyła opatrywać.-Dobrze, skończone, jeśli chcesz, mogę znaleźć kogoś, kto będzie się tb zajmować ^^
-Na serio?-Uśmiechnął się od ucha do ucha.
Ona wstała a on zaraz za nią, wzięła go na barana i zaczęła biec.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
-No na... e Kto to jest?!-Syknął skorpion, widząc chłopczyka na plecach dziewczyny.
-Jestem Kodokuna Uchiha, ale można mówić Kodo-Chłopczyk uśmiechnął się.
-Uchiha? O.O To wy nie zostaliście pozabijani?-skorpiona trochę to zaskoczyło. Brunetka zeszła na dalszy plan.
-Ładna niebieskooka Uchiha mnie uratowała!
-E....
-Moja siostra -.- - Brunetka włączyła się do rozmowy - I właśnie Kodo teraz do niej idzie.
-Ale ona...
-Tak... tak... miała Sharingana -.- To idziemy czy jak?!
Lalka kiwnęła i znów ruszyli.
-Ty masz takie dobre serce, a mścisz się nad nami jak szalona-Uśmiech z drewnianej twarzy skorpiona nie schodził.
-Stul pysk!
-Już siedzę cicho =.=
-Wali mnie to, gadaj ile chcesz ^.^
-Eeee? Jesteś zwariowana...  żeby nie dziwna.
-Aham...-wybucha śmiechem - Ty mnie nie znasz. Jestem Kobietą, humorki mi dopisują.
-Właśnie widać.
I cisza... Stanęli... wreszcie śnieg! Zbliżają się... Dziewczyna położyła chłopca na ziemi i zmieniła fryzurę, ubranie automatycznie się zmieniło. Skorpion otworzył szeroko oczy. Ona się uśmiechnęła i zachichotała.
-I jak?-Zapytała
-Ślicznie ^.^
-Dobra, idziemy. Kodo, zostajesz tutaj, zaopiekuj się Emine, ok? A jak zobaczycie fajerwerki z kulek to biegniesz do mnie, ok?
Chłopczyk skinął głową, tak samo jak kotka. Skorpion i Hoshi ruszyli do wioski. Przechodzili przez wioskę z szokowaną miną. Trochę dziwna wioska, było dużo ludzi, których uwagę przykuły oczy Hoshi.*Dziwne, czuję na sobie tyle wzroków. Niepokojące.
-Czemu się tak gapią?
-To pewnie, masz wyjątkowe oczy. Yuri by mogła pozazdrościć.
-O... Naprawdę?...-Spytała oszołomiona, nie wiedziała, że ktoś jej tak powie.
-Tak :3
-Wali mnie to... jakby co to jestem Harumi.
-Jasne, ja idę tam, ja pozbieram info od innych a ty ją zabijesz- wskazał i ruszył.
Dziewczyna poszła przed siebie po grubej warstwie śniegu. Było ciężko, ale jakoś szła. Ciągle czując na sobie czyiś wzrok, to już się zrobiło wkurzające. Weszła do jakiegoś baru i zamówiła Sake wytrawne ryżowe, aby nie wzbudzać podejrzeń. Usiadła obok kilku osób,iluś kolesi i dwóch dziewczyn. Rozmawiali o czymś tak... co dziewczynie  nie interesowało.
-Można przerwać?
-Spadaj maleńka.
*"Maleńka"?!! Szlag mnie trafi! Noż cholera jasna, dobra, Kanade, uspokój się*
-Wiecie coś na temat Riine Hakate?
Wszyscy zamilkli i spojrzeli na nią jak na... dziwaczkę? No powiedzmy. Wstała  jedna dziewczyna z tajemniczym uśmieszkiem.
-Może, a co?
-Mam misję i muszę z nią pogadać.
-Ona pracuje po drugiej stronie miasta. Łatwo będzie ci ją znaleźć.
-Dzięki- Brunetka chciała już iść, jednak jeden z facetów złapał ją za rękę.
-Za ile...-zapytał. Ona się wnerwiła i przywaliła mu z pięści w twarz, podbijając oko, w tedy on zdenerwowany dokończył - Te sake kupiłaś?
-Wali mnie to-Mruknęła, wyrwała się z uścisku i wyszła z baru. Znów szła, tym razem już wie,gdzie ma iść. Wzięła MP3 które było w kieszeni i puściła sobie "Belive me"(Autorka jest wielką fanką Ellie Goulding). We włosach miała pełno białego puchu, co ładnie nawet wyglądało, gdy jej włosy falowały na delikatnym wietrze. Nie miała makijażu, bo rzadko co się maluje, ale makijaż zastąpiły jej długie rzęsy i puste, złote oczy, kryjące coś w sobie tajemniczego.Czas przechadzki dał jej sporo do przemyślenia, jednak nie mogła się skupić przez muzykę dającą jej przyjemność. Zatrzymała się na jakimś targu i rozejrzała się. Było coś co przykuwało jej uwagę, było powieszone na zamarzniętym drzewie. Brunetka podeszła i spojrzała na list gończy. Jeszcze raz rozejrzała się i zerwała to, pisało tam o niej, a dokładnie to jej prawdziwe imię i inne ważne dane, o których akatsuki nie może się dowiedzieć. W tedy się zaczęło, kostka, na której tkwiła przeklęta pieczęć zaczęła masakrycznie boleć, dziewczyna usiadła na ławce, jakby nigdy nigdy nic. Dalej słuchając muzyki, gdy ta piosenka się skończyła, puściła sobie "Lights". Podszedł do niej jakiś chłopak, brunet, lekko umięśniony z okularami. Buźkę miał nawet, nawet.
-Wyjątkowo mroźny dziś dzień-Zagadał. Dziewczyna wyciągnęła z uszu słuchawki.
-Słucham?
-Mroźny dziś dzień-Powiedział i uśmiechnął się do dziewczyny. Był wyjątkowo... ciepły? No tak, jak na te klimaty.
-Nie wiem, nie jestem z tond. Ale zimno na pewno.
-To skąd pani jest?
-Z kraju ziemi. Jestem Harumi- Podała rękę, chłopak delikatnie uścisnął jej dłoń.
-Czego szukasz w tym miejscu?
- Riine, miałam z nią porozmawiać.
-Tak? Pracuje tam zaraz, za rogiem. Zaprowadzić cię, Harumi?
-Nie trzeba, dojdę tam. Dzięki-I wstała, próbując udawać, że nie czuje bólu. Włożyła słuchawki i poszła dalej. Za rogiem od razu była szkółka walk dla dorosłych? Dziwaczni są tutejsi ludzie. Podeszła do pewnej dziewczyny, która miała szarawe włosy spięte w kucyk. Długą grzywkę i imponujący miecz? Coś takiego.
-Czy pani to Riine Hakate?
-Tak, a co?
-Chciałabym, aby... moja siostra uczestniczyła w lekcjach, ma 24 lata.
-Ok, idziemy do innego pokoju-Oznajmiła i poszły do innego pokoju, odosobnionego. Kulki wyleciały z woreczków i rozpłynęły się w powietrzu. Po chwili przywarły do Rinne i pojawiły się, te kuleczki umiały wysysać chakrę i po darowywać właścicielce kulek - Hoshi. Szarowłosa jednak uśmiechnęła się tajemniczo i zaczęło wymachiwać tym swoim "Nożem" do krojenia ludzi. I oczywiście śmiech Hoshi, którego nie mogło zabraknąć.
-Co tak delikatnie, Kanade?
-Uuuu... czyli znasz moje imię. Nie chcę tracić chakry na byle niedocenionego chunnina.
-Zabiję cię!
-Wali mnie to.
Łzy zaczęły otaczać dziewczynę, odstęp miedzy łzami a skóra i ubraniami dziewczyny był minimalny. To była świetna tarcza. Ostra końcówka "nożyka" drasnęła ją lekko w brzuch.Uśmiechnęła się brunetka jednocześnie tajemnoczo i złowieszczo. Po chwili zniknęła, draśnięte zostały jakieś ciuchy. Brunetka pojawiła się z tyłu i wskoczyła na szarowłosą.
-A kuku!
Uruchomiła pierwszy stopień przeklętej pieczęci. Raz brunetka walnęła szarą a ona już zemdlała. Przeklęta pieczęć jak się pojawiła - tak zniknęła. Amboro usiadła, złapała mocno za kark przeciwniczkę i poczekała 5 minut, aż szara zdechnie. Umarła szybko i możliwie bez boleśnie. Amboro zabrała sobie jej nożyk na pamiątkę i szybko wybiegła, między czasie kulki znów znajdowały się w woreczkach.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Dobiegła do drzewa, gdzie był już skorpion, był zniecierpliwiony, ile czekać na jedną babę?.
-Co tak długo?
-Musiałam zabrać sobie pamiątkę, taki "nożyk" do krajania ludzi.-Uśmiechnęła się, kiedy jej ubranie i fryzura powróciły do normalności-Ile masz informacji?
-Wiem wszystko, nawet jaką nosi bieliznę.
-Nie musiałeś o tym mówić =.=
-To idziemy?
-Idziemy, Kodo, Emine, idziemy.
I znów podróż. *I znowu chodzić, nogi mnie już boją. Na szczęście muzyka jest darmowa i kojąca*. Puściła sobie znów muzykę. Teraz tanecznym krokiem ruszyła na przód. Muzyka nadzwyczajnie jej pomagała, pozwalała zapomnieć o tych smutkach które przeżyła. Za jakie grzechy? Ona chciała być ideałem Amboro, a stała się potworek którego trzeba jak najszybciej zgładzić.Przynajmniej w organizacji nikt nie chce jej zniszczyć - jak na razie. Teraz zabijają ją jej własne kłamstwa, tak samo jak zniszczyły jej rodziców.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Wkroczyli już po za  tereny ośnieżone, znajdowali się w wielkim sosnowym borze i znowu zrobili se przerwę.  Hoshi już dawno miała w kieszeni MP3 Schowane. Dziewczyna usiadła pod drzewem tak samo, jak młody Uchiha. Kotka i lalka sobie stali, nie zmęczeni. *Uch!... jak ten kot i ta lalka tak potrafią! Nie wytrzymałabym tyle na nogach... Zaraz.... jęki?* Nastawiła słuch, słyszała jęki z bólu.
Podeszła trochę do centrum jęków i spojrzała na drzewo. Tam był... Akatsuki?
-Tam akatsuki jest...-oznajmiła i wskoczyła obok osobę, on miał ranę na brzuchu i odpięty płaszcz oraz zamknięte oczy.
Potarła ręce i przyłożyła do rany. Miała jakieś tam medyczne zdolności. Podszedł skorpion i uśmiechnął się złośliwie.
-No Sasuke, ależ się urządził-Mruknął z tym samym uśmieszkiem.
Chłopak słysząc ten głos otworzył oczy. Pierwsze co zobaczył to... ładną brunetkę? Jakoś tak, uśmiechnął się na jej widok a ona odwzajemniła gest.  Skorpion widząc to o mało co nie padł ze śmiechu.
-On cię podrywa! Hah... pierwszy raz widzę, aby on podrywał dziewczynę a nie dziewczyna jego.
-Wali mnie to-mruknęła i wróciła do swoich zajęć. Czarnowłosy przyłożył dłoń do jej policzka, był zimniejszy niż kraj śniegu. Ona zignorowała tamtego. Skorpion się uważnie przyglądał.
-Już, jesteś zdrów jak ryba- Mruknęła i stanęła przy skorpionie.
-gdzie twoja ekipa?-Spytał skorpion, widząc, że Sasuke jest sam.
-No właśnie muszę ich znaleźć-Mruknął drapiąc się po głowie-Zostali zaatakowani na czas mojej nieobecności. Potem ktoś mnie zaatakował. Dziwne, wyglądała jak Uchiha, tylko miała niebieskie oczy.
-Moja siostra- Bruknęła Hoshi.
-Muszę ich znaleźć, cześć-Powiedział i pobiegł na zachód.
Skorpion zmierzył z cwaniackim uśmieszkiem zażenowaną Hoshi. Ona spojrzała na lalkę jak na idiotę.
-Czego?!
-Nic-Uśmieszek nadal nie znikał, ale słońce tak, skorpion spojrzał w niebo-Trzeba będzie odpocząć.
-Super pomysł- Ziewnęła długo i cicho. Zeskoczyła z drzewa i usiadła obok Kodo, który tak samo jak kotka już smacznie sobie spał. Dziewczyna przymrużyła oczy i cicho wyszeptała:
-Dobranoc- Zanim się obejrzała zasnęła.
Skorpion bacznie czuwał.


---------------------------------------------------------------------
Ale z tą notką były problemy >.< Dostałam karę na kompa, na szczęście mamy dzisiaj nie było >.< 
Tak pewnie jest nudna... T__T  Chyba nie nadaję się do pisania :c
Jest tu jeszcze obrazek z Riine Hakate oraz jej "Nożykiem do krajania ludzi"

piątek, 16 sierpnia 2013

o2. " Stres.."

Hoshi otworzyła oczy i rozejrzała się. Była w "pokoju" wykutym w kamieniu. Kilka kamiennym pólek pokrytych kurzem i lekami. Dziewczyna nie była w pełni świadoma, kręciło jej się w głowie.Ale dobrze widziała jakiegoś mężczyznę z grobową miną, dziewczynę z kwiatkiem z origami, obojnakiem i jakimś niebieskim ludkiem.
-Gdzie jes... Noż cholera, co ja tu robię?!!!-Wybuchła złością, nie świadoma w pełni co robi.
-Mamy propozycję dołączenia z twojej strony do akatsuki-Uśmiechnęła się szyderczo dziewczyna z kwiatkiem origami we włosach.
-TY masz propozycję, ychym!-mruknął blondasek płci niewiadomej.
-Ta blondi to strasznie upierdliwa baba -.-  -mruknęła pod nosem.
-Jestem facetem!! D:<
-Jasne, jasne... a ja lincolnem -.-
-Taki słabeusz jak ty nie ma prawa obrażać mnie-ryknął i udał, że chce uderzyć ją w twarz. 
Jednak nie spodziewał się jej reakcji. Gdyż ona zareagowała natychmiastowo. Jej puste oczy odbiły w sobie coś niebieskiego (prawdopodobnie Kisame)
-Technika Imitacja łez-szepnęła i przycisnęła rękę chłopaka.
Dzięki tej technice łzy(chakra przemieniona w łzy) otaczają wybraną część ciała dając części ciała trzy razy większe możliwości. Deidara syknął z bólu i zaczął masować dłoń, gdy ona go puściła.
-Aaaaaauuuuuuuuuuu!! Co za siła, to jakaś technika czy się tak spociłaś, że całą rękę mam mokrą?! W dodatku prawie mi zębów nie połamałaś! Ychym!
-Głupek! Wcale się nie spociłam idioto! Uważaj bo stracisz te swoje ukochane ząbki!
-Kocham tylko moją sztukę, eksplozję!
-A Yuri?-zapytał niebieski ludek.
-To esencja eksplozji. Ychym! A...
-Chwila! Chwila! Chwila! Ty niebieski z oceanu w kosmosie się rwałeś? I kto to jest Yuri?!
-Dziewczyna piękna niczym wybuch! Nie taka uschnięta różyczka jak ty! Ychym.
-Mów o swoim słodkim, robaczywym jabłuszku!
-Jabłka nie są cool. A jeżeli chodzi o nią, to jest jak nieskazitelny diament, jak eksplozja - doskonała.
-Powiedziała co wiedziała, kończę to rozmowę bo nie ma sensu. Nie będę rozmawiać z taką lezbą jak ty!
.-Jestem mężczyzną! -_- Przeliterować ci to? m-ę-ż-c-z-y-z-n-ą! Bóg najpierw stworzył mnie, czyli mężczyznę!-Warknął i wyszedł trzaskając metalowymi drzwiami.
-Nic dziwnego skoro chciał zacząć od zera! A wy co?-Spojrzała na trzy osoby siedzące przy ścianie.
-Czekamy aż skończysz się z nim kłócić i dostaliśmy zlecenie ochrony twojej osoby- odezwał się mężczyzna z niezwykle grobowym wyrazem twarzy.
-I tak jakby co... nie jestem jakimś niebieskim ludkiem urwanym z kosmosu! Jestem Kisame.
-Przepra...
-Dobra, chłopaki, teraz ja ją przejmuję, możecie iść-uśmiechnęła się Konan.
Czarnowłosy skinął głową i wyszedł, Kisame zaraz za nim. Konan na chwilkę się zamyśliła, jednak po chwili pociągnęła Hoshi za rękę.
-Trzeba cię jeszcze oprowadzić-zaśmiała się niebieskowłosa.
-No... nie wie... a wali mnie to! Idę-uśmiechnęła się Hoshi i wstała prawą nogą. Razem wyszły z pokoju.
Tutaj była kamienna sala z jakimiś rękami, dziewczyna nie zdążyła się dokładnie przyjrzeć, gdyż chwila moment i są w korytarzu. Też wykutym w kamieniu, na samym końcu były drzwi, drewniane? O.O Jakaś nowość, przeszły przez nie i znalazły się w salonie. Nawet przytulnym. Ściany okrywały cegły, wyjątkiem była tylko zachodnia ściana, "dom był wykuty w kamieniu przy wodospadzie, więc ze ściany spływała woda, łatwo było się do takiego "domu" włamać. Na środku było kilka sof i puf. Nie można zapomnieć o stoliku, małym telewizorze i puchowym dywanie. Hoshi podeszła do dywanu i przejechała po nim ręką.
-Ale milusi ^.^ Jak mój kotek =^.^=
-Masz kotka? O.O
-Tak, Emine :3
-Ale to nie jest leopard?
-To kot, lecz może zmieniać kształt. p.q
-Aham... dobra, więc to jest salon, w tamtym koncie-wskazała- są trzy stoły i jeden połamany, tam jest ja...
-Połamany?!! o.O
-A tak, chłopcy się "bawili".
*Mam nadzieję, że nie załatwią mnie jak ten stół o.O* Brunetka pomyślała, kiedy kropelka zażenowanie spłynęła po jej skroni.
-Proszę, teraz dokończ.
-Więc tak jest jadalnia, a dalej za drzwiami kuchnia, lepiej tam nie wchodzić.
-Aham.... wali mnie to. ale chyba dostosuję się do tej rady o.o
-Teraz pokoje-oznajmiła i dziewczyny weszły po schodach.
-To gabinet Lidera, wstęp wzbroniony. Pokój dziewczyn, czyli nasz, jest nas cztery, pokój Sasoriego, Tobiego i Deidary. Pokój Kisame, pokój Itachiego i pokój Sasuke.
-Czemu mają osobno?
-Ta trójka nie wytrzymała by ze sobą. Ale i tak Sasuke prawie zawsze nie ma. I jest tak jeszcze kilka pokoju, ale jak na razie są tylko wykute w kamieniu.
Nastała dołująca cisza, którą przerwało długie ziewnięcie Hoshi.
-Chybaaaa iiidęęęę spaaać. A zanim położę się, dlaczego wybraliście akurat mnie? 
- Pr zanalizowaliśmy twoje umiejętności, świetnie się możesz pod kogoś podszywać zmieniając tylko ubranie, włosy i oczy. Nauczyłaś się kilku technik swojego wujka który był najlepszym członkiem klany. Jeszcze przez kilka dni Zetsu cię obserwował. Świetnie kontrolujesz kulki i inne metalowe przedmioty. Ponadto przeszłaś na drugi stopień przeklętej pieczęci, niestety ie byłaś tego świadoma i masz umiejętności klanu amboro.
-To dobranoc.
-Dobranoc. Musisz rano wstać aby się przywitać z resztą.
-No OK. Tylko nie kulturalnie tak podsłuchiwać!-krzyknęła i otworzyła drzwi do pokoju nr 3. Stał tam blondasek i taki w masce, oby dwoje dostali z pięści.-Co to ma być? Mamusia nie nauczyła, że nie ładnie podsłuchiwać?
-Przepraszam, Tobi chce być grzecznym chłopcem...-powiedział ten w masce.
-Co to za ten klan amboro?-Zapytał Duduś, trochę sycząc z bólu.
-Jakiś. Niech cię to wali -_-
-Chcę trochę wiedzieć o innych c'nie? -.-
-Ale się nie dowiesz >:(
-M...
-Kończę tą konwersację! Twój kompletny debilizm nie obliguje mnie do dalszej rozmowy-mruknęła i weszła do pokoju. Rozejrzała się, było bardzo miło :33 *Nie ma co narzekać*. Ugryzła się w palec i zrobiła linię pod lewym okiem. Przyłożyła pięć palców do ziemi i krzyknęła "technika przywołania!". Pojawił się kotecek *.* z dużą walizką.
-Świetnie, Emine. Śliczny koteczek-zaśmiała się i pogłaskała kotka po delikatnych, rudawo-czerwonym futerku-Pomożesz mi się wypakować? c'nie?
Kotek tylko zamruczał. Nie miał nic do powiedzenia. Weszła do walizki i wyciągnęła piórnik, położył go na szafce. To samo zrobiła z dwoma brulionami; arkuszem papieru; latarką do czytania; ledwo co z mangą i innymi książkami oraz albumem ze zdjęciami. Miedzy czasie Hoshi wsadziła swoją tonę ciuchów do szafki; kosmetyczkę do półki; woreczkami z kuleczkami i drewnianym kijem pod łóżko. Zdjęła bluzkę, zostawiając tylko siateczkę i bandaż odpowiednio wszystko zakrywające. Położyła się w łóżku i zasnęła
*~*~*~*~*~*~*~
-O Boże, co za babsztyl -,-  -mruknął Dei patrząc jak dziewczyna wchodzi do swojego pokoju.
-Według mnie jest w porządku. To, że ciebie nie lubi to twój problem. Tobiego będzie lubić, bo Tobi jest dobrym chłopcem!
-Pierwsze wrażenie nie zawsze jest prawdziwym. Zapamiętaj -powiedziała Konan wchodząc do pokoju.-dobranoc.
-Dobranoc!
-Tobi, ona na pewno cię nie polubi, to zło wcielone! ychym!
-To Tobi pokaże jej dobro =^.^=
-Aha... okey...
-Jeszcze zobaczysz!
*Na pewno jest z niej przyjazna duszyczka =^.^= Tylko Dei ją wkurza. Wiem! Zapytam ją, jakie jest jej ulubione danie, potem je zrobię a ona się ucieszy i powie, że Tobi jest dobrym chłopcem :3*Rozmyślił się Tobiaszek.
-Tobi! Tobi! Tobi ty idioto! Co się tak zamyśliłeś?! ychym?
-Myślę, że jej nie powinieneś oceniać  puki jej nie znasz. Tobi nie pozwoli ci jej oceniać. ;-;
-A mogłeś utknąć w Toi toi'u. Ychym!
-To było nie miłe :<
-Bo nie miało być miłe ośle!
-I kto tutaj jest osłem?-zapytała brunetka stojąca w drzwiach, była bardzo zaspana.Miała smutny, nie wyraźny wyraz twarzy co dało Deidarze do myślenia. Przetarła zmęczone oczy i utkwiła zawistny wzrok w blondynie.
*Czy, już kiedyś jej nie widziałem?*
-Ośle! Nie dajesz ludziom spać, tylko się drzesz na środku korytarza jak opętany, wiesz która godzina? wszyscy już powinni spać. Jutro jest ciężki dzień, ale oczywiście jak zawsze musisz dodać swoje trzy jeny. Plus nie krzycz na Tobiego, on ci nic nie zrobił, bądź dla niego milszy.
-Co ty? moja matka? n...
-Wali mnie to co chcesz powiedzieć, masz iść spać i koniec.
-Ni..
-Żadnego nie-Rzuciła kulką w jego czoło i zaśmiała się-Życzę dobrego snu. Nie pozabijajcie się-z uśmiechem znów poszła spać.
*Dobrego? snu? Ją już chyba do reszty porypało. Od kiedy ona taka miła. Ona coś knuję*
Tobi i Deidara zmierzyli się wzrokiem. Wzruszyli ramionami i poszli spać.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Dziewczynę obudziły promienie słoneczne.Już wie, dlaczego nikt nie chciał przy oknie, ale mróz. Dziewczyna ledwo co nie zamarzła, na szczęście Emine powiększyła swoją wielkość, zmieniając się w tygrysa i ogrzewając nogi dziewczyny. Nie spała chyba całą noc, problemem właśnie było te zimno, co prawda koteczka ogrzewała dziewczynę i jeszcze ta pierzyna, ale na tej wysokości temperatura jest zimniejsza, aż dziewczyna nie może sobie wyobrazić, co będzie zimą. Otworzyła oczy i usiadła i spojrzała czule na kotka, który w formie tygrysa smacznie sobie spał. Widok Emine polepszył dziewczynie humor.
*Co za mróz! Masakra, oka zmrużyć nie mogłam. Wolałabym już mieszkać w lodowcu >.<*
Wstała i rozejrzała się, w pokoju była sama(nie wliczając tygryska ^^). Poszła leniwym krokiem do łazienki i przemyła sobie twarz, spojrzała w lustro i zaczęła się śmiać, wyglądała jak czupiradło czy coś gorszego. Zacisnęła pięść i momentalnie zaczęła płakać, bez powodu. Łzy zebrała w ręce, co uformowało się w szczotkę, na szybko się uczesała a potem przebrała.Wzięła kij na który zawiesiła woreczek i zeszła do jadalni gdzie byli wszyscy. No prawie.
-Śpiąca królewna się obudziła?-zaśmiał się złośliwie Deidara.
-Ty chyba naprawdę chcesz płakać-uśmiechnęła się jeszcze bardziej złośliwie niż on, zakrywając oczy grzywką.
-To jest nasz nowy członek, Hoshi Amboro.
-Hej-powiedzieli zdartych głosów chórem.
-Noż siema-uśmiechnęła się, teraz trochę bardziej mile.
-To są z lewej do prawej to Yuri, Deidara, Tobi, Sasori, Kiriko,Konan, Zetsu, Hidan, Kakazu, Itachi, Kisame. A Sasuke jak zawsze gdzieś polazł.
-Hej, dobra... szybko. Ma ktoś do mnie jakieś pytania? Chwila, nie odpowiadam na zboczone, bądź obrażające kogoś innego.
-Co lubisz jeść?
-Twój ulubiony kolor?
- Masz zwierzaczka? :3
- Co to za klan amboro?-_-
-Masz rodzinę?
-Skąd wzięłaś te ubranko? ^.^
-W czym się specjalizujesz?
-Z jakiej jesteś wioski?
-Gdzie twój ochroniacz?
-Nie wszyscy razem-zaśmiała się- Jeść... uwielbiam owoce morza, najbardziej krewetki zapiekane w cieście z papryką chilly(Jaki zbieg okoliczności, ulubione danie autorki ^^). Kolor to czerwony. Mam zwierzaka. A.... klan amboro... to taki klan -.-. Mam dwie siostry, reszta rodziny nie żyje. Ubranie zrobiłam. W specjalizacji to się zobaczy. A i zapomniałabym-zaśmiała się i założyła ochraniacz Suny.
-Czekaj! Wczoraj miałaś ochraniacz konohy! Ychym!-mruknął Duduś.
*Dziwne, różne ochraniacze  Nie ma rodziny tylko siostry. Czy ja jej skądś nie znam? To oczy dają mi wiele do mówienia...*
-No tak, mam ich kilka.
-A po co ci kilka?
-To tajemnica klanu amboro.
-Ile masz lat?-Znowu zaczęli zadawać pytania.
-Co to za zwierzaczek? ^^
-Lat mam dziewiętnaście, w styczniu dwadzieścia. Zwierzaczkiem jest czarne kocię, Emine.
Na słowo "Emine" czarna kulka stoczyła się po schodach, miała czapeczkę żabkę i była rozkoszna.
-To jes-s-st t-ten potwór?!!!-zapytał Deidara, widząc, że te bydle które widział to kociak?!-Gdzie te bydle?!!
-Nie denerwuj jej! Kotka ta jest też bestią, jednak nie jest ogoniastą. Ale ma dużo większe możliwości.
-Na przykład.
-Powodować samobójstwa, gdy jest w transie Bijuu nie można patrzeć w jej oczy bo życie, a jeżeli będzie łaskawa to tylko przytomność lub pamięć. Dotykiem podczas transu może uzdrawiać. Można dostrzec u niej niezwykłe oczy, całkowicie zmieniają kolor i świecą, ulatnia się z nich dym. 
*O tym głupim kocie to jakoś umie rozmawiać*
-Jestem kotką! -Odezwał się aksamitny, melodyjny, mrukliwy głos kota-Myśl, albo ni myśl w cale!
-A-a-a-ale jak to? 
-Ona czyta w myślach-mruknęła Hoshi z politowaniem-Emine, idź do pokoju, ok?
Kotek skinął głową i zniknął. Większość patrzyła z zaskoczeniem na kociaka, taki mały, a tyle złych i dobrym mocy ma w sobie? Trudno było w to uwierzyć. Zwłaszcza, że był to kociak a miał głos i rozum dojrzałej kobiety. Wszyscy z zaskoczoną miną tylko Hoshi i Konan się uśmiechały. Konan wie wszystko o Hoshi, wie tyle ile nie wie nikt, o jej towarzyszce też wie wiele, ma książkę o takich zjawiskach nadnaturalnych. Zapanowała cisza, Hoshi rozejrzała się i przerwała ciszę swoim śmiechem, na widok ich min. widziała tylko stado buraków które nigdy nie widziało kota, który sam w sobie jest częścią Bijuu. Tobi wstał i poszedł szybkim krokiem do kuchni.
-A więc tak, jak już wiesz jestem Kiriko, i mamy kilka ważnych spraw. Nie odpowiadamy za uszczerbki na psychice, teraz Tobi poszedł gotować, więc możesz się bać-Brunetka wzruszyła ramionami- Nie zdziw się jeżeli ktoś będzie cię próbował okraść, zjeść albo nawet zgwałcić-Czerwonowłosa zmierzyła wzrokiem po kolei Kakazu, Zetsu i Hidana - W łóżkach przy oknie panuje niższa temperatura... okna nie są odpowiednio zamontowane. Nie wolno wchodzić do gabinetu Pain'a bez pozwolenia.
-Wali mnie to.
-Twoim partnerem w misjach będzie Sasori- Oznajmił Pain kierując się do swojego gabinetu- Konan, wiesz gdzie masz mi przynieść jedzenie.
Konan skinęła głową. Znowu wszyscy umilkli, teraz, jedynie co było słychać to jakieś odgłosy z kuchni.
*On ma tam śrubokręt? i traktor? >.>*
*Nie dała nam zbytnich informacji o sobie. Z tym klanem... też nic. Jak na razie nie jest jakaś super otwarta, pewnie trzyma nas na dystansie. A pomyśleć, że w kłótni z Deidarą miała nie dościgniętą gębę. Na pewno sprowadzi jakieś kłopoty, ja to czuję* Pomyślała blondyna, miała podejrzenia. Wgapiona w starą lampę była jakby "nie obecna".
-Więc, jeśli mamy w spół pracować, co myślisz o lalkach?-Zapytał z uśmiechem Sasori.
-Są w porządku. Moja młodsza siostra ma ich kilka.

-A co myślisz o tej?-Wyciągnął małą lalkę z długim warkoczykiem i żółtą, koronkową sukienką.
-Wiii! Ale słodki warkoczyk! Też bym taki chciała! =D
-Mogę zrobić :3
-A umiesz?
-No jasne, przecież zrobiłem go lalce :)
-To OK! OK! OK ^^
Dziewczyna usiadła na ziemi przy Sasorim, a on zaczął jej robić warkocza z nie lada precyzją. Wszyscy dołączyli się do rozmowy. Było dość ciekawie, ale dla niektórych nie typowo. Dziewczyny siedziały cicho i słuchały, kilku chłopaków się kłóciło, Hidan się popisywał przed dziewczynami,a Sasori się śmiał i kończył warkoczyka. Było dość miło... ale się skończyło. Tobi wyszedł z kuchni i zawołał wszystkich do jedzenia, akurat Sasori na czas skończył warkocza. Dziewczyna usiadła pomiędzy Yuri a Sasorim. Jednak każdy usiadł nie pewnie, Tobi nie miał zdolności kulinarnych. Rozdał talerze, oczywiście jeden dał Konan, by zaniosła Liderowi.
-Życzę smacznego! Zrobiłem.... em... amm... ulubione Danie Hoshi!
-Yey! Jak miło ;* - Uśmiechnęła się przymykając powieki, po chwili je otworzyła i spojrzała na danie, a raczej papkowate coś tam?!!-Tobi, s-s-skąd miał-ł-łeś przep-przep-pis?-Zapytała z przerażeniem w oczach, nigdy nie myślała, że komuś się uda tak spaprać  to danie. Nie mofła się obejść bez kropelki zażenowanie i tiku nerwowego.
-Tobi go nie miał. Tobi zmiksować wszystko! Czy Hoshi się dobrze czuje? Wygląda jakoś blado...
-Nic się nie stało-mruknęła jeszcze bardziej zażenowane-Ale następnym razem...
-Nie gotuj bez porady Kiriko!-Przerwała jej Yuri-Ona ma dar.
-Jasne-Kiriko odezwała się, nie lubiła jak ktoś ją chwali.
-Chyba sobie odmówię T^T-Powiedziała Hoshi, chwilę po tym, jak wypluła kawałek papkowatego coś tam. Smakowała okropnie.
-Dlaczego?
-Szczerze? A wali mnie to. Błoto z cukrem to przy tym papkowatym coś tam delicje. Na twoim miejscu nie zbliżałabym się do kuchni, tylko moje kubki smakowe przy tym ucierpią.
Wstała i skierowała się do swojego pokoju, tak kotka była troszkę zdenerwowana. Spojrzała na brunetkę z troską i ze strachem. Dziewczyna usiadła przy kotce i pogłaskała ją po głowie. Co trochę polepszyło humor kotki, jednak ona cały czas ze strachem siedziała, wgapiona w daleki las.
-Co jest, Emine?
- Zbliżają się, członkowie poszukiwania - drogi po śmierć!
-A kto w niej jest, wiesz?
- Szpiegowałam trochę i nie chcesz się dowiedzieć.
-Chcę! Wali mnie to kto to jest. Powiedz!
-Wiem, że jest tam twoja starsza siostra. Mine, Sakura, Naruto, Hinata, Neji, Tenten, Kiba i Akamaru.
-C-c-co? Kiba?!! Nie! On nie morze!
-Ty nadal go kochasz?
-A coś ty myślała? Jeszcze tydzień temu byliśmy parą! I jeszcze Mine?!! I Sakura?!! I akamaru! Co oni sobie pomyślą?!
-Że ich dobra kumpela dołączyła do akatsuki.
-A-a-a-a-a-a!-nie umiała wydusić słowa- Ale co, jeśli będę musiała ich zabić?! Jeżeli będę próbowała zabić to nie będzie za ciekawie, ale jeżeli będę ich bronić organizacja uzna to za zdradę! A ty możesz mi to tak spokojnie mówić? Nie, ja nie wytrzymam!
-Nie popełniaj samobójstwa! Już próbowałaś się podpalić, ale...
-Wiem, za gorąco mi było -,-
-No właśnie, ja znikam, muszę jeszcze zebrać swoje rzeczy, zaraz wracam. Nie pozabijaj się T^T
Powiedziała kotka i zniknęła, zostawiając za sobą dymny ślad. Brunetka zrobiła pieczęć i rozłożyła dłoń, by nie płakać, tak zwane uwolnienie łez. Każda łza jaką chciała by puścić pojawiała się w jej dłoni i przemieniała w chakrę.
*Co ja teraz zrobię? Nie mogę przeciwko nim walczyć, to przyjaciele. Ale to takie trudne! Za co pokarał mnie ten los! Czemu akurat sami przyjaciele! I jeszcze Hinata i Neji, lubię ich, ale nienawidzę Hyuug i byakuganów!  Moja siostra, ona nie przeżyje, gdy zobaczy Itachiego! W dodatku ona mnie z łatwością pokona, odkryła swoją pierwotną naturę, swój Kekkei genkai. Mam wstawić się, aby walczyć z przyjaciółmi?! Na szczęście, że nie przyszli wszyscy. Bała bym się walczyć z Temari.*Pomyślała i włączyła sobie jakąś smutną muzykę w MP3 które powstało z łez* Dlaczego zawsze jak chce dobrze, to musi potoczyć się źle? To była jedyna rzecz której chce, aby móc... nauczyć żyć się... ale tylko po tym pozostał nudny klip, który sensu nie ma, nie ma tych pięknych chwil.... Czemu zawsze ja jestem ta zła? Czemu zawsze, życie innym niszczę właśnie ja? Czemu jestem, takim bosmanem marzeń? który niszczy z nich tylko przyjemność?!*
-Dlaczego! Dlaczego ja?! Dlaczego ja to jestem ta zła?!! Uczyłam się uwolnienia łez, aby inni mnie zauważyli, opanowałam do perfekcji! A i tak wszyscy tylko tracili nadzieję, że tata, będzie miał idealne córki?! Przecież je ma! Czemu nikt nie u miał dostrzec potencjał, jaki w sobie kryła Trube?!! Jakie kryła Asame?! Tylko każdy patrzał na ich minusy! One też coś umieją! Tak samo jak ja! To czemu, świat nie jest łaskawy? Los, niby chce dobrze a niszczy ludziom tylko życie i truje cztery litery! Dlaczego trzeba wyrządzić tyle smutku by poznać szczęścia?! W dodatku utknęłam w środowisku bałwanów! Moja mama zawsze o mnie mówiła
"Jeden krok,
Jedna łza,
Kana nie boi się życia tak!"
To czemu się go boję? Utknęłam we własnych kłamstwach! A miało być pięknie... Ale tak nie jest!
Pojawiła się kotka z małą torebeczką i filiżanką herbaty.
-Proszę, napij się.
-D-d-do-dobr-ra-wyjęknęła się i napiła się z filiżanki, upuściła ją i zasnęła. Kotka przymrużyła powieki z niezadowolenia.
-Nie potrzebnie ci o tym mówiłam, przeszłość nie robi dobrze na jej psychikę. Pamiątki jeszcze mogą być, ale cała reszta już nie. Dobra, muszę powiadomić o tym lidera-mruknęła i zniknęła.
Pojawiła się w gabinecie Paina.
-Można?
-Szybko.
-Mam sprawę, grupka dzieciaków i jedna ambu zbliżają się w tym kierunku.
-Skąd o tym wiesz?-Zapytał swoim chłodnym głosem, nie spuszczając wzroku z sterty papierów.
-Jestem cząstką bijuu. Powinieneś coś o nich wiedzieć, skoro masz tutaj tyle książek. Hoshi jest jeszcze oszołomiona przez przeklętą pieczęć bóstwa, więc nie sadzę, aby potrafiła walczyć, w dodatku osoby które tutaj idą są dla niej ważne.
-A kto dokładnie?
-Asame Amboro, jedyny Amboro który uaktywnił Sharingan, świetnie się posługuje atakami w środowisku wodnym. Jest anbu i ma kilka słabości, ale nic konkretnego. Umie wyczuć kłamstwo, jak każdy Amboro. Mine Haruno, która do ataków świetnie posługuje się tęczową żyłką, co na końcu ma lep i przyczepia się do ubrania, jej siostra, Sakura Haruno która ma bardzo.. mocne uderzenie, ale nie zna zbyt dobrych technik. Naruto, którego już pan zdążył poznać. Hinata i Neji, Hinata to zwykła wojowniczka, bez jakiś nadzwyczajnych umiejętności, ale Neji ma bardzo wielki talent. Tenten  świetnie korzysta z ekwipunku i ma epickiego cela. Na temat Kiby i Akamaru za dużo nie wiem, ale nie wyobrażam sobie, aby mogli walczyć przeciwko Hoshi.
-Rozumiem, wyznaczę osoby do misji, możesz(znaczy musisz) już wyjść.
Kotka zniknęła, pojawiła się przy łóżku Hoshi i zasnęła.